Wietnam słodko-gorzki, czyli spotkanie z Andrzejem Mellerem

11 maja 2017 roku Miejska Biblioteka Publiczna w Międzyzdrojach zaprosiła mieszkańców i turystów na spotkanie autorskie z Andrzejem Mellerem, znanym reporterem          i podróżnikiem. 

Andrzej Meller współpracował z „Tygodnikiem Powszechnym” jako korespondent wojenny w Afganistanie, Gruzji, na Sri Lance i w Libii. Jest autorem książek pt. „Miraż. Trzy lata w Azji” i „Zenga zenga, czyli szczury zjadły króla Afryki”. W swojej najnowszej książce pt. „Czołem, nie ma hien” odsłania prawdziwy obraz Wietnamu.

Podczas spotkania nasz gość wyświetlił zdjęcia ze swoich wypraw do Wietnamu. W ten sposób można było choć na chwilę przenieść się do tamtego kraju i wyobrazić sobie, jak wygląda życie ludzi z innej kultury. Szukając spokojnego, taniego i pięknego miejsca do zamieszkania, Andrzej Meller wraz z żoną osiedli w Wietnamie. Nie znając języka wietnamskiego musieli poradzić sobie w tym obcym kraju. Z biegiem czasu zaczęli jednak poznawać kulturę i obyczaje Wietnamczyków. 

Autor przytoczył wiele ciekawostek na temat życia mieszkańców Wietnamu. Wspomniał, że mają oni „bzika na punkcie wywoływania duchów i karaoke”. Potrafią codziennie wieczorem śpiewać jedną i tą samą piosenkę, co wzbudza w turystach ogromne zdziwienie.  

Meller przyznał, że jest to rajskie miejsce na ziemi, jednak historia ciągle daje znać o sobie. Choć od zakończenia wojny w Wietnamie minęło już ponad 40 lat, to jej skutki nadal widoczne są na ulicach wietnamskich miast. Znaleźć tam można m.in. wiele opuszczonych łagrów, co przypomina wszystkim o trudnych  i krwawych czasach. Jest tam bardzo dużo łusek bomb, z których Wietnamczycy robią m.in. dzwony kościelne. 

Ludzie chodzą po ulicach w piżamach, jest to ich ulubiony strój i nikt nie wstydzi się w nim wyjść z domu. Kobiety chodzą w ogromnych kapeluszach, które chronią je od słońca i deszczu. Czasem także zakładają na siebie ubrania, które zakrywają całe ich ciała, aby nie narażać się na poparzenia słoneczne. Chcą w ten sposób uniknąć szybkiego starzenia się skóry. Zdziwienie przybyłych wzbudziły informacje, że w Wietnamie pieniądze są z plastiku oraz opowieści o pływających wsiach, gdzie hoduje się perły oraz o Instytutach dla niewidomych, gdzie szkolą mistrzów masażu. 

Wietnam słynie z fenomenalnego jedzenia. Można zjeść wszelakie owoce morza, ale także jaszczury, słoniowe ucho czy żmije. Jest tam także ogromny wybór owoców, które dla nas są zupełnie nieznane. Odmiennością od naszych zwyczajów jest to, że w Wietnamie nie przechowuje się jedzenia na kolejny dzień. Wyrzuca się wszystko, co zostało, aby kolejnego dnia ugotować świeże potrawy.  

Andrzej Meller opowiedział przybyłym gościom o niesamowitej kawie, jaką można spróbować w Wietnamie. Luwak, czyli jedna z najdroższych kaw na świecie do swojej produkcji potrzebuje małego futrzanego zwierzątka jakim jest łaskun palmowy. Jest on wyposażony w bardzo dobre powonienie i dzięki temu zjada tylko najlepsze ziarna kawowca. Przechodzą one przez jego przewód pokarmowy, co pozwala na oczyszczenie ich z goryczy, a kawa zyskuje łagodny smak. 

Wioska Mui Ne, w której pisarz mieszkał z żoną, jest idealnym miejscem dla kitesurferów. Wieje tam bardzo silny wiatr i dzięki temu można uprawiać sporty wodne. 

Ciekawostką jest również, że w Wietnamie możemy spotkać aż 54 grupy etniczne, które żyją w górach. 

Andrzej Meller podczas spotkania przyznał, że pomimo swojego powrotu do Polski będzie nadal jeździł po świecie i poznawał inne kraje. Nie przerażają go obce kultury ani ich obrzędy czy zachowania. Jest przekonany, że „można nauczyć się czytać ludzi” i to pozwala rozpoznawać ich zachowania w danym kraju. Autor przyznał, że dzisiaj Polska jest bardzo bezpiecznym krajem i powinniśmy doceniać jej walory. 

Na zakończenie spotkania wszyscy zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie z naszym gościem i ustawili się w kolejce po autograf.  Spotkanie z Andrzejem Mellerem było zwieńczeniem obchodów Tygodnia Bibliotek w naszej instytucji kultury. Serdecznie dziękujemy  Hotelowi Aurora Family&Spa za pomoc w zorganizowaniu spotkania.